Bachleda Curuś – Rodzina ma firmę
27 mar 2019

Bachleda Curuś – Rodzina ma firmę

Post by Redaktor

Górale mówią, że do Bachledów należy 3/4 Zakopanego.

Adam Bachleda-Curuś: Bachledowie są tu od 400 lat. Dostali nadanie królewskie. Pas ziemi sięgał od szczytu Gubałówki po Regle, przebiegał w miejscu, gdzie dzisiaj są Krupówki. Był to łan liczący kilkanaście hektarów. W związku z tym rodzina Bachledów rzeczywiście od dawna miała bardzo dużo ziem w Zakopanem. I ma po dziś. Ale, niestety, 3/4 Zakopanego to nie jest.

Jesteście pierwszym i jak na razie jedynym franczyzobiorcą sieci Accor w Polsce.

Zgadza się. Choć we Francji Accor ma wielu franczyzobiorców. Nie czujemy się królikami doświadczalnymi. Grupa ma ponad 4 tys. hoteli i odsprzedaje je, najczęściej lokalnym przedsiębiorcom. Kiedyś hotel Kasprowy byt symbolem Zakopanego. Każdy Polak chciał w nim nocować.

Adam Bachleda-Curuś: Chcielibyśmy, aby tak znowu było. Zamierzamy dostosować hotel do potrzeb XXI wieku, jednak nie planujemy jakiś rewolucyjnych zmian. Tym bardziej że przeszedł on kilka lat temu modernizację. Mimo iż nazywa się Mercure, to plasuje się w trzech gwiazdkach. Hotel wymaga unowocześnienia, ale nie chcemy też podnosić ceny, żeby był dostępny dla szerokiej grupy.

Podobno dziatka, na której stoi hotel, należała kiedyś do pana ojca?

Częściowo. Hotel stoi na Polanie Szymoszkowej, na dość dużym areale, który kiedyś należał do kilkudziesięciu osób. Właścicielem największej części był mój tato. Niestety, w latach 60. było wywłaszczenie i straciliśmy tę działkę.

Sukcesywnie odkupuje pan ziemie, z których rodzina została wywłaszczona. Musi to być niezwykle frustrujące. Kupować coś, co de facto się panu należy.

Mój tato bardzo przeżył wywłaszczenie na Polanie Szymoszkowej, bo górale są bardzo przywiązani do swojej ziemi. A to była ziemia jeszcze po pradziadkach. Ale na tamte czasy było to w miarę rynkowe wywłaszczenie. Za metr działki na Szymoszkowej płacono dużo więcej niż za metr wywłaszczanej w centrum miasta. Tato miał wewnętrzny dylemat występowania o zwrot tych ziemi. Bo jednak pieniądze z wywłaszczenia umiał dobrze wykorzystać w życiu.

Wszystkie ziemie należące kiedyś do rodziny już pan odkupił?

Wszystkiego się niestety nie da, bo po prostu część z tych ziem nie jest na sprzedaż.

Na razie do Zakopanego jest nawet trudno dojechać. Sytuacji nie poprawia fakt, że na co najmniej kilka lat odłożono modernizację trasy z Nowego Targu do Zakopanego. Uważam to za wielki błąd władz samorządowych tego regionu. Mówię to jako człowiek inwestujący tu, jako były burmistrz, jako osoba korzystająca z tej drogi. Niepotrzebna jest autostrada z Nowego Targu do Zakopanego, wystarczy poszerzyć tę drogę, która jest. Był pomysł, który został zaniechany. Myśmy już 15 lat temu proponowali inną drogę autostrady, z Rabki w kierunku Chyżnego, przez Równie Czarnodunajeckie, gdzie nie ma żadnej chałupy, tylko nieużytki. Potem trzeba wykonać tunel pod Gubałówką, 1704 m. Wydawało się, że to byłoby najlepsze rozwiązanie dla Zakopanego. Zaniechano go, upierano się na przejście od Nowego Targu w formie autostrady czy drogi szybkiego ruchu. Ta propozycja napotkała jednak opór.

Opór społeczny wynika z przywiązania górali do ziemi?

Opór wynika też z innych względów, a nie tylko z przywiązania do ziemi. Gdyby tak było, nie mielibyśmy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Przecież większość ziem wchodząca w jego skład została góralom zabrana. Czy oni się o to upominają? Naszej rodzinie zabrano 64 ha. I nikt się o to nie upomina, uznaliśmy wyższość ochrony przyrody nad prywatną własnością. Świadomość górali w zakresie zakopianki jest bardzo duża, wiedzą, że unowocześniona droga jest regionowi potrzebna. Ale też trudno się dziwić góralowi, od którego chcą odkupić 3/4 działki, ale bez domu, że się na to nie zgadza. Nikt nie chciałby mieszkać w sąsiedztwie autostrady, tuż obok planowanego ekranu dźwiękochłonnego. Na odcinku między Nowym Targiem a Zakopanem jest kilkanaście takich przypadków. Wystarczyłoby godnie zapłacić za te ziemie, domy i sprawa załatwiona.

Bachledowie nie są zbyt lubiani w Zakopanem. Za bogaci jesteście.

Bachledowie-Curusiowie na Podhalu już przed wojną byli postrzegani jako arystokracja. Przez to, że byli właśnie zamożni, że chrzestną siostry mojego dziadka była księżna Potocka, że przyjaźnili się z Witosem, bo brat mojego dziadka był trzecim doktorantem-góralem na Uniwersytecie Jagiellońskim. Doktorat miał z prawa. Na pewno jest trochę zawiści i zazdrości skierowanej w naszą stronę, ale to taka polska cecha… W Zakopanem się urodziliśmy, tu żyjemy i tu chcemy umrzeć. Dobrze się tu czujemy, mamy tu wielu przyjaciół.

Powszechnie odradza się prowadzenie firmy z rodziną. A w spółce Bachleda Grupa Inwestycyjna pracuje pan, trzech z czterech synów, ich żony… Przesada.

Celem jest stworzenie firmy rodzinnej, pokoleniowej. Każda synowa i syn wzbogacają firmę. Najmłodszy syn też do nas dołączy, jak skończy studia.

W naszym przypadku ten układ się sprawdza, świadczą o tym choćby wyniki finansowe osiągane przez spółkę. Kilka lat temu przekazał pan stery spółki synowi. O dziwo, nie najstarszemu!

Adam Bachleda-Curuś senior: Prezesem został Andrzej, bo jest najlepiej wykształcony od strony finansowej. I dlatego to jego wybraliśmy. Adam Bachleda-Curuś junior: Nie ma konkurencji między nami, więc nie było to dla mnie problemem, że to mój młodszy brat został prezesem, a nie ja.

Spółka od lat zajmuje się nieruchomościami. Ale niedawno kupiliście licencje na markę odzieżową Carolina Herrera, Purificacion Garcia, na porcelanę Herend, na precle Auntie Anne’s, balsamy do ust Carmex. W efekcie powstało biznesowe mydło i powidło. A.B.-C. senior: Różnorodność w biznesie jest wskazana. Gdybyśmy zajmowali się tylko np. deweloperstwem, w działalności nieruchomościowej dzisiaj moglibyśmy przeżywać jako firma duże trudności. A tak, kryzys? Jaki kryzys? Nie wiemy, co to znaczy. A.B.-C. junior: Myśmy się wychowali w nieruchomościach. Ale doszły trzy żony, które też chcą się czymś zająć…

Która część spółki przynosi największe dochody?

A.B.-C. senior: Naszym głównym biznesem są nieruchomości. A.B.-C. senior: Mieliśmy to szczęście, że inwestowaliśmy w nieruchomości, kiedy były kompletnie niedoszacowane. Gdy zaczęły zyskiwać na wartości, majątek samoistnie się pomnożył.

Górale są bardziej przedsiębiorczy od reszty Polaków?

Oczywiście. I to nie tylko polscy. Wynika to z trudnych warunków życia w gó–ach. Górale mają olbrzymie zdolności manualne. A z nich często rodzi się kreatywność i wyobraźnia biznesowa. Gdy d października do maja sypał śnieg, to co górale mieli robić? Rzeźbili, malowali. A to, co zrobili w zimie, w lecie wywozili do Nowego Targu i sprzedawali. Musieli wykazać się zdolnościami handlowymi. I były one przekazywane pokoleniowo. Wie pani, kto robi najlepsze zegarki na świecie?

Szwajcarscy górale.

Właśnie. Bo są precyzyjni. Jak popatrzymy na górali w Peru, to też mają się dużo lepiej niż ci, co hasają przy rzekach. Uważam, że górale są bardzo zaradni, przedsiębiorczy, ale nie jest to dar dany od Boga tylko zdolności wynikające z ciężkiej pracy, przekazywane pokoleniowo.

Przeczytałam, że pana majątek jest wyceniany na ponad 500 min zł. O dziwo, było to napisane w kontekście Coli-na Farrella. Podobno musiałby co roku grać w superprodukcji, żeby zrównać się majątkiem z panem. Nie dziwią pana takie porównania? Dużo osób myśli, że Alicja Bachleda–Curuś to moja córka. A tak nie jest, to córka mojego rodzonego brata. Pewnie stąd to porównanie, ktoś dokładnie nie sprawdził, jakie koligacje rodzinne nas łączą. Zresztą córkę brata przypisywano mi już w okresie, kiedy byłem burmistrzem.

W latach 1995-2001, kiedy był pan burmistrzem Zakopanego, różne rzeczy panu przypisywano… Chociażby chęć zagarnięcia oscypka dla siebie.

Co do oscypka, to rzeczywiście było to moje niedopatrzenie. W czasach, gdy byłem burmistrzem, zostałem też przewodniczącym sztabu wyborczego AWS. Wiązało to się z oddelegowaniem z Zakopanego do Warszawy na pół roku. Wówczas miastem zarządzał mój zastępca. Kiedy byłem w stolicy, w kręgach rządowych odbyło się spotkanie, podczas którego jednym z tematów szeroko omawianych był fakt, że grecki ser feta został opatentowany przez Duńczyków. Jeden z kolegów z Brukseli przerażony tym, poprosił mnie, abym zadbał o zdobycie patentu dla oscypka, zanim inny kraj to uczyni. Zadzwoniłem od razu do moich współpracowników w Zakopanem, powiedziałem, w czym rzecz, ale oni stwierdzili, że to nie jest takie proste. Zanim wystąpią do urzędu patentowego z wnioskiem, muszą mieć zgodę rady miasta, itp.

Ustaliliśmy, że ja jako osoba fizyczna złożę wniosek do urzędu patentowego, a później uzyskany patent sceduję na rzecz miasta.

Gdyby tak się stało, pewnie żadnej afery by nie było.

26 października 2001 roku AWS przegrał, pan premier poddał rząd do dymisji. Bardzo to przeżyłem. Postanowiłem zrezygnować z burmistrzowania. Niestety, popełniłem błąd. Mianowicie w mowie końcowej zapomniałem powiedzieć, na kogo ceduję prawa do oscypka. Następnie wyjechałem na trzy tygodnie z kraju, pojechałem na igrzyska olimpijskie w Salt Lake City. Gdy wróciłem do kraju, dowiedziałem się, że zarzuca mi się próbę zagarnięcia oscypka wyłącznie dla siebie. To nonsens. Natychmiast po powrocie scedowałem prawa do oscypka na rzecz Podhalańskiego Związku Gmin. Uznałem, że to najodpowiedniejsza instytucja. Podsumowując, gdybym ja nie opatentował wówczas oscypka, zrobiliby to Słowacy. Bo podobno pytali się o taką możliwość tuż po mnie. Gdybym chciał oscypka opatentować dla siebie, proszę mi wierzyć, wiedziałbym jak to zrobić.

Z perspektywy czasu nie żałuje pan, że został burmistrzem, zamiast zajmować się biznesem?

Z punktu widzenia biznesowego trochę żałuję. Synowie byli wtedy zbyt młodzi, aby mnie zastąpić w firmie. Na pewno kilka intratnych kontraktów biznesowych mnie wówczas ominęło. Ale z drugiej strony, bycie burmistrzem było niezwykłym doświadczeniem życiowym. Zresztą uważam, że gdyby to był szczyt moich marzeń, to byłbym burmistrzem do dziś. Ale według mnie lepiej dla miasta jest, jeśli przekaże się pałeczkę kolejnemu pokoleniu. Młodzi mają inne spojrzenie, inne wymagania. Poza tym mocno przeżyłem porażkę AWS-u. Uznałem wówczas, że mój polityczny czas się wyczerpał. Zacząłem rozwijać spółkę Bachleda Grupa Inwestycyjna. I robię to nadal. Tylko teraz z pomocą synów i synowych.

Rozmawiała Anna Smolińska

0 Comments

Leave a Comment